Aktualnie czytamy: Jo Nesbø "Czerwone Gadrło"
Najbliższe spotkanie odbędzie się: STYCZEŃ

O nas

Pasjonaci, bibliofile, mole książkowe - można nazywać nas na wiele sposobów. Łączy nas jednak wspólna miłość, jaką jest czytanie. Sięgamy po dzieła z wszystkich możliwych gatunków i dyskutujemy nad nimi przy ciepłej herbacie i jeszcze cieplejszej atmosferze.
Kontakt: w.swiecie.literatury@gmail.com

Popular Posts

Obsługiwane przez usługę Blogger.
piątek, 25 kwietnia 2014


Nad wzgórzem Elloni zebrały się mroczne chmury, pioruny ciskały z nich tysiące razy na sekundę, dając jakiekolwiek światło, gdyż niebo całkowicie poczerniało. Monolit przywołania został uaktywniony, tylko za pomocą tych jednolitych kamiennych bloków - na których tysiące lat temu starożytni arcymagowie wyryli runy o mocy znacznie potężniejszej od nich samych -  można  było przywołać stworzenia zamknięte w kryształach, jakie pełniły rolę więzienia, w którym niegdyś z różnych powodów zamknięto dusze różnych istot. Dzięki mocy monolitu i kryształowi, który posiadał Tallos udało się przywołać Cathleen, córkę elfickich bogów, królową mroźnych elfek  z Shaal Dun, zamkniętą w kryształowej trumnie przez trzy stulecia od czasu, gdy Wielkie Królestwo Mroźnych Elfów zostało zaatakowane przez brutalne hordy Orków, które chcąc zdominować całą krainę odważyły się zaatakować również stolicę najpotężniejszych spośród wszystkich ras elfów. Wtedy elficka arcykapłanka Donaya w ostatniej chwili zamknęła Cathleen  w krysztale, mimo że królowa chciała walczyć do końca, to wtedy jej moc nie była jeszcze na tyle wystarczająca, aby mogła wybronić chociażby samą siebie, dlatego Donaya nie zważając na oponującą postawę królowej, chciała uratować ją za wszelką cenę, wiedziała, że jeśli coś jej się stanie to wszystkie mroźne elfy zginą, bez najmniejszej szansy na odrodzenie rasy, moc arcykapłanki była potężna, znała ona język starożytnych i w mgnieniu oka wypowiedziała odpowiednią inkantację, aby przenieść swoją Panią do dzierżonego przez nią w prawej dłoni lodowego kryształu, stało się to tuż przed wyważeniem głównych drzwi prowadzących bezpośrednio do komnaty królewskiej, strażniczki nie wytrzymały oblężenia i przepuściły żądnych krwi Orków oraz ich przywódcę, olbrzymiego, obleśnego Orka z rodu czerwonoskórych – Gnaaka, ślina wymieszana z krwią spływała po jego okropnej mordzie a smród tej cieczy można było wyczuć na kilometr, przypominała odór rozkładającego się ciała, jednak o wiele bardziej skoncentrowany. Miał na sobie zbroję okutą kolcami przypominającymi olbrzymie szpony smoka, którego zapewne kiedyś ukatrupił, gdyż w zwyczaju czerwonoskórych jest, że dowódcą może zostać tylko ten, który zabije olbrzymiego jaszczura, a w ręku mocno zaciśniętymi paluchami trzymał topór wielkości młodego drzewa. –Gdzie jest królowa?! Gdzie się schowała ta tchórzliwa, wstrętna Kwiatożerka?!- warknął odstraszająco Gnaak, odpychając swoich żołnierzy na boki, tak jakby byli piórkami zdmuchniętymi przez potężny wir tornada. Wskoczył na środek sali i jeszcze bardziej rozdzierając mordę –Gdzie ta paskuda?- krzyknął. Donaya dzierżąc w ręku dębowy kostur, magiczną laskę wykonaną wyłącznie dla niej z drewna, które wbrew pozorom nie było zwyczajne, ponieważ wykonane było z gałęzi dębu rosnącego w najstarszym spośród wszystkich lasów, Szmaragdowej Kniei. Dawało jej to możliwość korzystania z potężnych zaklęć ziemi, które były znane jedynie nielicznym użytkownikom magii. Jej lazurowa sukienka zaczęła powiewać jak podczas wichru, gdy wypowiadając zaklęcie, uderzyła kosturem o podłogę, ta zaś zaczęła się rozstępować pod nogami Orków, wściekłe paskudy wpadły w niekończącą się przepaść, natomiast Gnaak odskoczył zwinnie przed samą Donayę i powalił ją na ziemię. –Myślałaś, że mnie zgładzisz Kwiatożerko? Nażryj się moim toporem, który strawił krew tysiąca twoich sióstr!- Gnaak wykonał olbrzymi zamach toporem, po czym wymierzył w głowę arcykapłanki i jednym solidnym cięciem dokonał dekapitacji. Jej głowa odleciała na odległość kilkunastu stóp, natomiast powieki nie były zamknięte, a z oczu wciąż wypływały łzy, które wciąż rozmyślały o tym, czy królowa przeżyje. Donaya jeszcze przez chwilę widziała kryształ, w którym zamknięta była dusza mroźnej Pani, tylko ona wiedziała, gdzie znajduje się cała potęga elfów, jednak nie mogła nic już zrobić, uroniła jeszcze kilka łez, przypominających małe odłamki diamentu, następnie zamknęła powieki, które już nigdy potem miały się nie otworzyć.
Dumni Orkowie przejęli miasto mroźnych elfów, Gnaak rozkazał zrabować co tylko się da oraz rozstawić wartowników, na wypadek gdyby elfy wysłały jeszcze jakieś wojska.  Wydał również polecenie, aby ścigać wszystkie Kwiatożerki, wiele z nich uciekło do Szmaragdowej Kniei, żeby poszukać tam schronienia, już nikt tak naprawdę nie wiedział co stało się z Cathleen. Całe Królestwo Mroźnych Elfów, które niegdyś było perełką precyzyjnej i niezwykle estetycznej architektury Elfów, stało się mieszaniną gruzów i zgliszczy, nie było tam już nic, co mogło przypominać o dawnej obecności Elfów z najwyższego rodu. Gnaak był niezwykle podniecony, w przyszłości to on miał zostać przywódcą wszystkich hord, którym teraz przewodniczył jego ojciec Gunshak, ogromny czerwonoskóry Ork, który nigdy nie rozłączał się ze swoim umorusanym w krwi berłem w kształcie czaszki, a respekt jaki wzbudzał pośród wojsk był nieograniczony i równać się mógł jedynie z wielkością jego gigantycznych kłów, gdyż on jako pierwszy wśród wszystkich wodzów, zabił nie byle jakiego smoka, ale matkę czerwonych smoków z północnych krain, która była w trakcie wysiadywania jaj, a smoki w tym okresie są najbardziej agresywne i gotowe zabić wszystko, co tylko pojawi się w pobliżu ich gniazda. Gunshak nie wyszedł jednak bez strat, ponieważ w walce z czerwoną gadziną stracił swoją lewą dłoń, dlatego też głowę smoczych odciął i wziął jako trofeum, zaś z jej łusek wykonano dla niego zbroję, z którą nigdy się nie rozstaje. –Dobrze się spisałeś Gnaaku! Przyniosłeś dumę wszystkim czerwonym łbom naszego rodu! –krzyknął radośnie Gunshak. –Daj mi więcej kości do połamania i więcej krwi do rozlewu ojcze! Warknął rozentuzjazmowany Ork. Ojciec wysłał go zatem dalej na południe, aby spalić resztę wiosek i wybić ostatki Elfów, które skryły się w Szmaragdowej Kniei oraz w Pajęczej Przełęczy, która należała już do terytorium ludzi. Gnaak wyruszył wkrótce, nie mogąc doczekać się kolejnych mordów, które przyniosłyby mu więcej sławy wśród całej hordy. Żaden z Orków nie spodziewał się jednak, że wieść o ich zwycięstwie w Shaal Dun rozniesie się tak szybko oraz, że miasto zostanie ponownie najechane. Wojska Orków były mocno osłabione, poza tym nikt nie spodziewał się ataku, nie byli tego w stanie przewidzieć nawet najmądrzejsi orkowi stratedzy, dlatego większość wojowników wyruszyła razem z Gnaakiem na południe. Już trzy noce po opuszczeniu murów Shaal Dun przez syna, Gunshaka obudziło trąbienie rogów i dźwięki bębnów wydawane przez doboszy. Orkowi żołnierze szybko wzięli oręż w swoje paskudne łapy i wyszli poza mury miasta, aby poznać i zmierzyć się z najeźdźcą. Wrogowie przeszyli ich wszelkie oczekiwania, spodziewali się bowiem natarcia elfów, jednak nie mrocznych… Liczba Mrocznych Ostrzy pięciokrotnie przewyższała wojska Orków w zamku. Mało tego ziemia aż trzęsła się od kolosalnych kroków mrocznego Tytana – każda rasa ma swojego tytana, starożytni zapisali w runach patronów każdej z rasy, którzy za pomocą odpowiedniej magii przyzywani są w nagłych przypadkach, gdy potrzebna jest pomoc opatrzności, szczególnie w momencie wojny, kiedy potrzeba niesamowitej siły, która będzie mogła przesądzić o losach bitwy. Tytanem Mrocznych Elfów była Arachne, matka trujących pająków, która w trakcie bitwy potrafiła oplątać i unieruchomić  wrogów, a następnie zlecić swoim pajęczym dzieciom, aby zjadły nieszczęśników powstrzymanych przez pajęczą matkę. Takim sposobem wojska Mrocznych Ostrzy rozprawiły się z Orkami przy minimalnych stratach, Mrocznym przewodniczyła Valessa, Władczyni Cieni z krainy Wiecznego Mroku. Była ona znana z niezwykłego okrucieństwa, wrogów potrafiła torturować najróżniejszymi sposobami, bez najmniejszego powodu, a jedynie dla własnej przyjemności i satysfakcji. Valessę określano jako zupełne odwrócenie Cathleen, mimo że nie była ona przedstawicielką rodu Leśnych Elfów, to jednak w jej sercu biło światło, którego upiorna królowa całkowicie się wyzbyła, nawet Orki swoim okrucieństwem nie mogły równać się z brakiem nawet najmniejszego współczucia wśród Mrocznych Elfów. Gunshak wiedział, że siły ciemności zaraz dotrą do królewskiej komnaty, którą sobie przywłaszczył. Valessa przekroczyła próg komnaty w towarzystwie Arachne oraz swoich mrocznych dygnitarzy, potężnych czarnoksiężników władających czarną magią opierającą się na wytwarzaniu bólu i cierpienia. –Nie spodziewałam się, że ujrzę tu coś bardziej odrażającego od zniszczonych murów tego Królestwa i tysięcy zwłok porozrzucanych dookoła tego miejsca, jednak widok twojej mordy przekroczył wszystkie moje oczekiwania ty wstrętny Orku!- powitała go Valessa.
-Jak śmiesz zwracać się do mnie w ten sposób Ty pachnąca krwistą wonią Kwiatożerko? Czego tu szukasz? Teraz ta kraina w całości należy do Orków, a wy już nie możecie nic z tym zrobić! Rozprzestrzeniamy się jak zaraza i nikt nie jest w stanie nas powstrzymać!
Valessa wyciągnęła sztylet wykonany ze smoczej kości, przepełniony mroczną energią, przejechała nim po swojej dłoni, a z krwi która wyciekała z jej dłoni namalowała na podłodze koło, a wewnątrz niego symbol niezgrabnie przypominający oko. Stanęła na środku i wypowiadając  nieznane słowa ujrzała wizję tego, co miało miejsce trzy noce wcześniej.
Rozwścieczona Valessa uniosła rękę, kierując ją w stronę Orkowego wodza i sprawiła że niewidzialna dłoń chwyciła go za szyje i dusząc go, unosiła go nad podłogą. – Gadaj gdzie jest Cathleen! Wiem, że wy nędzne, śmierdzące ścierwa jej nie zabiliście, a ja nie wyczuwam jej obecności w tym miejscu, powiedz mi gdzie ona jest! – rzuciła nim o ścianę. Gunshak wstał i otrzepał się, zarówno zdenerwowany jak i przytłoczony ogromną przewagą Mrocznych wydusił z siebie słowa – Nie wiem o czym ty mówisz czarna Kwiatożerko, ale gdy tu przybyłem nie było tu już żadnych pokrak przypominających ciebie! – Szybko pochwycił swoje berło i już zmierzał w stronę upiornej królowej aby zadać jej decydujący cios. Valessa zwinnie odskoczyła, zmyliła swojego wroga w walce, wyciągnęła swój kościany sztylet, podbiegła do Gunshaka i jednym zręcznym ruchem odcięła mu jego ostatnią dłoń okrutnie przy tym rechocząc. –Hahaha! Ostrzegałam, abyś był grzeczny, teraz nie możesz już walczyć. Mroczne Elfy są jedynymi, które zasługują, aby przetrwać! Naszym zadaniem jest wyeliminować wszelkie pozostałe rasy, które tylko będą nam przeszkadzały w dążeniu do dominacji nad wszystkimi krainami, a wy nędzne plugawe trole, gobliny, czy czymże wy tam jesteście zginiecie jako pierwsi! – Ponownie dzierżąc w dłoni swoją broń, wymierzyła ją w serce Orkowego wodza i przebijając się przez jego twardy pancerz wykonany ze smoczych łusek, przebiła również jego serce. Gunshak wykrwawił się bardzo szybko, gdyż serce biło mu znacznie szybciej ze złości, która do samego końca nie opuszczała jego paskudnej mordy. Z jego krwi namalowała na podłodze różne znaki, były one jej potrzebne do wypowiedzenia zaklęcia, które zabroniłoby orkom wrócić z południowej części Shaal Dun i w spokoju pozwolić jej nad rozmyślaniem co ma zrobić dalej. Valessa wiedziała, że Cathlen żyje, jednak sama nigdy nie byłaby w stanie przetrwać w dzikich krainach, dlatego Mroczna Królowa postanowiła, że nie będzie przejmowała się jakimkolwiek zagrożeniem ze strony Mroźnej Władczyni, zasiadła zatem na zakurzonym i zaplamionym krwią tronie, na którym niegdyś zasiadała Cathleen i wydała polecenie, aby Mroczne Elfy zaczęły odbudowywać Królestwo, tworząc nowa stolicę dla wojsk ciemności.


Cathleen stała mocno rozkojarzona, nie przypominała sobie niczego co mogłoby pozwolić jej ustalić gdzie się znajduje, ani ustalić jej kim są dwie osoby stojące przed nią. Powtarzała ciągle tylko imię Donaya? Donaya?!... – Witaj! Jak się czujesz? – Powiedział młody mężczyzna stojący naprzeciw Elfki, nie zwracając najmniejszej uwagi na wypowiadane przez nią słowa, myślał że po prostu bredzi po tak długim czasie przebywania w krysztale.
-Gdz..Gdzie jestem? Kim wy jesteście? – Odparła Cathleen.
- Ja jestem Lena, a to mój brat Tallos. W przyszłości będę królową taką jak ty! – Krzyknęła mała blond włosa dziewczynka stojąca obok chłopaka. – Co to ma znaczyć? Jak ja się tu znalazłam?  - Tallos wziął Cathleen za rękę i razem z Leną zaprowadził ją do pobliskiego strumienia aby mogła się orzeźwić  i wysłuchać jego historii. – Nasz ojciec był królem całej krainy Lianon, która dawno temu została napadnięta przez wojska Orków, udało nam się wyprzeć ich daleko poza Pajęczą Przełęcz, i właśnie wtedy podczas bitwy pod przełęczą…-  -Zginęli wasi rodzice?- Przerwała domyślając się Cathleen –
- Nie! Znalazłem kryształ, którym byłaś uwięziona!- Odparł Tallos. –Wypadł jednemu Orkowi, gdy już wycofywali się przed nami w stronę Wietrznych Skał, pewnie rozbili obozy wśród tamtych gór, więc teraz jest bezpiecznie, a gdy są tak mocno rozbici nie stanowią nawet najmniejszego zagrożenia.
-Dziękuję wam ogromnie za ratunek, jednak… Co stało się z waszymi rodzicami? I skąd wiedzieliście jak obsługiwać monolit? Przecież to starożytna magia, którą nie jest łatwo zrozumieć. – Rzekła Cathleen
- To dzięki naszej mamusi!- Krzyknęła Lena. –Tak, to prawda. Nasza mama choć nie posiadała żadnych magicznych zdolności, to od zawsze fascynowała się magią oraz wszystkim co jest z nią związane. To ona wytłumaczyła nam jak działają monolity oraz do czego służą kryształy, mało tego opowiedziała nam legendę najbardziej magicznych istot na świecie, Elfów! Opowiadała, że podczas wojny która miała miejsce trzysta lat temu, w wielkim Królestwie Mroźnych Elfów arcykapłanka zamknęła królową w krysztale, aby uchronić ją od śmierci, niestety sama zginęła, a podczas gdy Orki plądrowały zamek, kryształ ten zaginął, pewnie jeden z Orków nawet bez świadomości przygarnął sobie kryształ, myśląc, że to kamień, a w rzeczywistości w krysztale tym była zaklęta najpotężniejsza ze wszystkich Elfek, jednak niedługo po tym… - Chłopak opuścił głowę i zaczął trząść się ze smutku i popłakiwać, Cathleen spoglądała tylko na niego ze współczuciem, próbując wymyślić coś, czym mogłaby go pocieszyć, chciała jednak dowiedzieć się więcej o historii, która miała miejsce podczas jej fizycznej nieobecności i wtedy Lena zaczęła kontynuować opowieść brata – Tą Elką jesteś ty! Mama mówiła, że gdy dobra magia jest nieobecna to zaczynają dziać się złe rzeczy, niedługo po przegnaniu Orków, na Lianon najechały całe armie Mrocznych elfów! Myślałam, że wszystkie Elfy są takie śliczne jak ty, ale tamte wcale nie były! Nie miały takiej ślicznej bladej cery ani jasnych włosów, a w ich oczach zamiast radości była tylko krew.  – Wtedy nasi rodzice zginęli, a my uciekliśmy, dawno temu znaleźliśmy ten kamień podczas, gdy bawiliśmy się w strumieniu, z początku myśleliśmy, że to tylko wielki głaz, ale jak tylko mama opowiedziała nam o tych wszystkich dziejach, to wszystko zaczęło nabierać nowego sensu – zebrał się na odwagę i dopowiedział Tallos.  – Czy jest jakiś sposób, żeby uratować nasze krainy? Wszystko wydaje się być takie stracone. – Cathleen zaczęła płakać nad strumieniem. – Nie płacz! Musimy jak najszybciej dostać się do Szmaragdowej Kniei. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele Elfów tam przetrwało! W lesie Elfy były bezpieczne przed Orkami, nie były one w stanie im nic zrobić, bo las je obronił. Udajmy się tam jak najszybciej. Elfy wiedzą, że zbliża się wojna. Przygotowują się do walki, jednak jeśli one nie pokonają Mrocznych Ostrzy to nikt inny Niezdowa tego zrobić, muszą cię zobaczyć! Gdy tak się stanie, to wróci w nich nadzieja na powrót do tych dobrych czasów! Nie mamy na co czekać, ruszajmy! –Po słowach Tallosa, Cathleen była zmotywowana, przypomniały się jej ostatnie momenty przed zamknięciem w krysztale. W tym czasie nie odczuwała ona zupełnie upływu czasu, mimo że Elfy żyją tysiące lat. Szli dość długo, jednak w ciągu jednego dnia zdążyli już znaleźć się pod Pajęczą Przełęczą, nigdy czas nie liczył się dla nich jak wtedy, po drodze mijali leżące na zboczu drogi szczątki, przechodząc obok nich zakrywali oczy małej Leny, nie chcieli, żeby była ona świadkiem tak okropnych widoków. – Pamiętajcie, żeby poruszać się cicho i ostrożnie, dookoła zwisają pajęczyny, nie zaplatajcie się w żadną  z nich, bo już nawet najmniejsze ruchy nici, mogą obudzić straszliwe bestie zamieszkujące te przełęcz! – Ostrzegł przyjaciół Tallos. Wszyscy przemierzali przełęcz z największą ostrożnością, każdy musiał być czujny, bo miejsce to było pełne zwodniczych iluzji, które potrafiły nakierować kogoś nieostrożnego na niebezpieczeństwo. Uwodząca wizja nie była jednak potrzebna Lenie, która upatrzywszy pięknego świetlika nie mogła skupić się na niczym innym, jak tylko na świetle bijącym od małego bajecznego owada,  wpadła na szeroko rozstawioną pajęczą sieć i zaczęła kręcić się i uderzać próbując oswobodzić się z pułapki, ale nić tkana przez tamtejsze potwory byłą niesamowicie trwała i niemożliwe było łatwe wydostanie się z niej. Wtedy z głębi mrocznych zakamarków wydostała się monstrualny szary pająk, poruszał się zwinnie i bardzo szybko, sieć była jego domem, a widać, że od dawna nie przyjmował gości bo wyglądał na naprawdę wygłodniałego, Cathleen i Tallos podbiegli jak najszybciej do Leny. Chłopak szybko wydobył miecz z pochwy, odciął sieć, która więziła Lenę i stanął do walki z bestią. Pająk nie był najlepszym wojownikiem, przyzwyczajony był do konsumpcji nieruszających się ofiar, a walka z bardzo zręcznym chłopcem była dla niego nowością. Tallos bez problemu bronił się przed próbami ukąszenia go przez pająka, wywijał mieczem i w pewnym momencie udało mu się odciąć dwie nogi pająkowi, potwór pochylił się i ciężko było złapać mu równowagę. Cathleen i Lena zaczęły rzucać w niego kamieniami, co rozwścieczyło go, ale pozwoliło na odwrócenie jego uwagi. Monstrum zmierzało w kierunku dziewcząt, kiedy Tallos niespodziewanie podbiegł do niego i wsadził mu miecz w tułów, pająk zaczął obracać się bardzo szybko i resztkami sił ukąsił Tallosa z całej siły w przedramię u ręki, w której dzierżył miecz. Pająk padł na ziemię wywołując niezły grzmot, podobnie chłopiec, upadł na ziemię wypuszczając miecz z dłoni. Cathlen podbiegła do Tallosa, zaczęła płakać nad nim i szlochać, Lena również podbiegła do brata. – Dlaczego byłam taka bezmyślna, co ja najlepszego zrobiłam, gdybym nie była tak zapatrzona w tego głupiutkiego owada to nic by się nie stało mojemu ukochanemu braciszkowi! Tallosie proszę cię obudź się! Proszę… - Lena przytuliła się do brata, a następnie położyła dłoń na jego ranie, zaczęła ona świecić. Tallos powoli otwierał oczy a rana zaczęła goić się bardzo szybko, po chwili nie było po niej ani śladu! – Lena! Ty go uzdrowiłaś! Nosisz w sobie światło! Światło, które uzdrawia, leczy i pomaga! Masz w sobie moc!- Radośnie wykrzyknęła Cathleen. Tallos wstał, schował swój miecz powrotem do pochwy, przytulił dziewczyny i ruszyli dalej, tym razem zachowując całkowitą ostrożność. Po chwili wyszli z Pajęczej przełęczy, byli bardzo zmęczeni ale stąd do Szmaragdowej Kniei  było już dosłownie kilka kroków. Wchodząc do lasu Cathleen widziała swoje ulubione kwiaty, księżycową arię, drobne rośliny przypominające róże, były jednak o wiele mniejsze a ich płatki były błękitne i bardzo, bardzo delikatne, niczym jedwab. Po chwili przyjaciele dostrzegli pierwsze domki elfów skryte starannie między drzewami, podświetlone księżycowymi klejnotami, które dawały miłe dla oka, jasne, białe światło. Domy były zbudowane z niezwykłą gracją, jakby wyrzeźbione z drewna, elfy były niewiele mniejsze od ludzi, o jakieś jedną, góra dwie dłonie. Wszystkie zebrały się wokół Tallosa, Leny i Cathleen. Nikt nie mógł uwierzyć, że królowa przeżyła i poprowadzi armię do boju. Pozostał jeden szczegół, wojska Mrocznych miały po swojej stronie Arachne, Tytana o wielkiej potędze, Elfy nie dałyby sobie z nią rady, należało obudzić Arvesa, patrona Mroźnych Elfów. Cathleen w tym celu wzięła ze sobą Lenę, dziewczynce bardzo podobało się u Elfów, udały się do ołtarze wykonanego z błyszczących odłamków wiecznego lodu, przypominających kryształ, w którym zamknięta była władczyni. Przed ołtarzem było widać w oddali lodowe skały, mroźne góry które otaczały Szmaragdową Knieję. Cathleen podeszła do ołtarza, po raz pierwszy miała okazję, aby poznać swoją moc. Zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać obce słowa, była to inkantacja, chwilę po tym, gdy królowa nie skończyła jeszcze wypowiadać zaklęcia, lodowe skorupy zaczęły się łamać, ziemia zaczęła drżeć jak gdyby miała się rozstąpić. Znad lodowych skał zaczęło wyrastać jedno skrzydło, następnie drugie, w końcu ukazała się głowa i ogon, aż w końcu łapy i widoczna już była cała sylwetka Arvesa, Mroźnego smoka, którego oddech był czystym skondensowanym podmuchem zimy, posłuszny i całkowicie oddany Cathleen ruszył na północ w kierunku Shaal Dun, Cathleen pospiesznie przybiegła z Leną i rozkazała wojskom wyruszyć za Arvesem, armia mroźnych Elfek długo czekała na odzyskanie swojego domu, teraz gdy po swojej stronie mięli Arvesa i  Cathleen, wiedzieli, że zbliża się kres Mrocznych Elfów. – Ruszajcie moje siostry! Dziś dopełnią się wszelkie przepowiednie, będziemy walczyć do samego końca, nie pozwolimy światu pogrążyć się w mroku! Idźcie i nieście ze sobą światło!- Krzyknęła Cathleen i razem z Leną i Tallosem ruszyli na czele lodowej armii.

Valessa była przygotowana na to od wieków, całe królestwo przekształciła w mroczną fortecę, która wypełniona była sługami mroku świetnie przeszkolonymi i gotowymi do walki. Widać już było wojska Mroźnych Elfów. Valessa nie mogła się doczekać kiedy jej sztylet zatopi się w sercu Cathleen i spali jej blade ciało. –Zaczęło się!- Krzyknęła dumnie Valessa i wyszła poza mury aby obserwować bitwę z bliska. – Idź Arachne! Pożryj ich wszystkich i uwięź w swoich kokonach! Rozkazała swojemu Tytanowi.
Arves nadleciał z góry i jednym lodowym zionięciem zamroził całe setki Mrocznych. Valessa była zdumiona potęgą tego Smoka. Nawet Arachne nie była zdolna go pokonać, próbowała oplątać go swoją pajęczyną, jednak lodowy strażnik bez problemu się z niej wydostał i powalił pajęczą matkę.
Wojska światła i ciemności walczyły ze sobą długo i krwawo, Valessa miała dość widoku, jak jej wojska przegrywają ze znienawidzonymi przeciwnikami, wyciągnęła swój sztylet i zaczęła krwawo mordować elitarnych żołnierzy mroźnych elfów. Arves zaczął ziać w jej stronę, ta jednak uniknęła podmuchu i błyskawicznie znalazła się za nim, wbila swój sztylet w jego łapę. Smok jęknął z bólu i przewrócił się na bok, taranując przy tym żołnierzy obu frakcji, gdy był powalony był już łatwym celem, Valessa dźgnęła go ponownie, tym razem w skrzydło i drugą łapę, smok był obezwładniony, Cathleen nie mogła dopuścić, aby wojska przegrały. Spojrzała się w kierunku Leny i Tallosa. Oni wiedzieli już, że ona też pragnie wziąć udział w bitwie. –Cathleen nie możesz tam iść! – Krzyknęła Lena. –Muszę tam iść! Inaczej nie damy rady. Wy tu zostańcie, uważajcie na siebie- Powiedziała i ruszyła do przodu Cathleen.  Od razu rzuciły się na nią wrogie wojska. Cathleen nie bała się już niczego, stąpnęła mocno a z ziemi wyłoniły się lodowe kolce, które zdziesiątkowały wroga. Valessa ją dostrzegła, zbliżyła się do niej. – Nareszcie przyszła kolej na ciebie, po tobie już nic nie przeszkodzi mi zostać królową jedynej słusznej rasy Elfów. Myślałam, że już zginęłaś, ale to dobrze, że się myliłam, bo dzięki temu zginiesz teraz z mojej ręki!- Powiedziała Valessa i rzuciła się w stronę Mroźnej Władczyni.
Próbowała uderzyć, ale chybiła, ponownie próbowała wbić sztylet w Cathleen, jednak ta była dla niej za szybka. –Czasy mroku i cierpienia już miały swoje miejsce, pora wprowadzić harmonię, od teraz to światło będzie rządziło tymi krainami, a ty stoczysz się w nicość razem z mrokiem!- Warknęła Cathleen, po czym skierowała swoją rękę na Valessę, która była zdezorientowana. Cathleen zaczęła nucić pieśń, Arves usłyszawszy ją, zaczął odzyskiwać siły, zaś Valessa została unieruchomiona. Od jej stóp zaczął obrastać ją lód, nigdy wcześniej nie czuła się tak bezwładna jak teraz, została pokonana, nie była skłonna już nic zrobić, mroczne wojska zostały rozbite a ich przywódczyni zamieniła się w lodową figurę. Mroźne Elfy przejęły wielkie Królestwo, odzyskały swój dom. Cathleen weszła do swojej sali tronowej, to wielki powrót królowej, teraz kiedy jest silna, żadna siła nie zdoła pokonać światła. Cathleen obiecała Tallosowi, że pomoże mu odzyskać krainę ludzi, którą również opanowały Mroczne Elfy, tak też się później stało. Valessa została zamknięta w krysztale, w którym niegdyś przebywała Cathleen, teraz z pewnością będzie ona pod kontrolą Mroźnej Królowej i nie będzie w stanie już nikomu wyrządzić krzywdy. Lena postanowiła zostać z Cathleen, zafascynowały ją Mroźne Elfy, a zdolności magiczne, które posiadała, bardzo szybko się w niej rozwijały. Za jej oddanie Cathleen uczyniła ją po pewnym czasie nową arcykapłanką, która razem z nią miała pilnować porządku i harmonii. O mrocznych elfach słuch zaginął, kraina odzyskała dawno utracony spokój. Nastały rządu ładu i harmonii, które pozwolą poczuć się bezpiecznie każdej istocie w krainie. Pozwoli on na nowo zapanować temu, co dobre. Będzie to czas, kiedy w tych krainach na nowo zaświeci światło, które miejmy nadzieję już nigdy więcej nie zgaśnie.

0 komentarze: