O nas
Pasjonaci, bibliofile, mole książkowe - można nazywać nas na wiele sposobów. Łączy nas jednak wspólna miłość, jaką jest czytanie. Sięgamy po dzieła z wszystkich możliwych gatunków i dyskutujemy nad nimi przy ciepłej herbacie i jeszcze cieplejszej atmosferze.
Kontakt: w.swiecie.literatury@gmail.com
Kontakt: w.swiecie.literatury@gmail.com
Popular Posts
Etykiety
fantasy
(8)
konkurs
(12)
literacki
(4)
literatura zagraniczna
(1)
polska literatura
(1)
prace konkursowe
(2)
recenzja
(5)
sensacja
(1)
twórczość
(8)
wgryźsięwtemat
(2)
wyniki
(1)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
piątek, 25 kwietnia 2014
Nad wzgórzem Elloni zebrały się mroczne chmury, pioruny
ciskały z nich tysiące razy na sekundę, dając jakiekolwiek światło, gdyż niebo
całkowicie poczerniało. Monolit przywołania został uaktywniony, tylko za pomocą
tych jednolitych kamiennych bloków - na których tysiące lat temu starożytni
arcymagowie wyryli runy o mocy znacznie potężniejszej od nich samych - można
było przywołać stworzenia zamknięte w kryształach, jakie pełniły rolę
więzienia, w którym niegdyś z różnych powodów zamknięto dusze różnych istot.
Dzięki mocy monolitu i kryształowi, który posiadał Tallos udało się przywołać
Cathleen, córkę elfickich bogów, królową mroźnych elfek z Shaal Dun, zamkniętą w kryształowej trumnie
przez trzy stulecia od czasu, gdy Wielkie Królestwo Mroźnych Elfów zostało zaatakowane
przez brutalne hordy Orków, które chcąc zdominować całą krainę odważyły się zaatakować
również stolicę najpotężniejszych spośród wszystkich ras elfów. Wtedy elficka
arcykapłanka Donaya w ostatniej chwili zamknęła Cathleen w krysztale, mimo że królowa chciała walczyć
do końca, to wtedy jej moc nie była jeszcze na tyle wystarczająca, aby mogła
wybronić chociażby samą siebie, dlatego Donaya nie zważając na oponującą
postawę królowej, chciała uratować ją za wszelką cenę, wiedziała, że jeśli coś
jej się stanie to wszystkie mroźne elfy zginą, bez najmniejszej szansy na
odrodzenie rasy, moc arcykapłanki była potężna, znała ona język starożytnych i
w mgnieniu oka wypowiedziała odpowiednią inkantację, aby przenieść swoją Panią
do dzierżonego przez nią w prawej dłoni lodowego kryształu, stało się to tuż
przed wyważeniem głównych drzwi prowadzących bezpośrednio do komnaty
królewskiej, strażniczki nie wytrzymały oblężenia i przepuściły żądnych krwi Orków
oraz ich przywódcę, olbrzymiego, obleśnego Orka z rodu czerwonoskórych –
Gnaaka, ślina wymieszana z krwią spływała po jego okropnej mordzie a smród tej
cieczy można było wyczuć na kilometr, przypominała odór rozkładającego się
ciała, jednak o wiele bardziej skoncentrowany. Miał na sobie zbroję okutą
kolcami przypominającymi olbrzymie szpony smoka, którego zapewne kiedyś
ukatrupił, gdyż w zwyczaju czerwonoskórych jest, że dowódcą może zostać tylko
ten, który zabije olbrzymiego jaszczura, a w ręku mocno zaciśniętymi paluchami
trzymał topór wielkości młodego drzewa. –Gdzie jest królowa?! Gdzie się schowała
ta tchórzliwa, wstrętna Kwiatożerka?!- warknął odstraszająco Gnaak, odpychając
swoich żołnierzy na boki, tak jakby byli piórkami zdmuchniętymi przez potężny
wir tornada. Wskoczył na środek sali i jeszcze bardziej rozdzierając mordę
–Gdzie ta paskuda?- krzyknął. Donaya dzierżąc w ręku dębowy kostur, magiczną
laskę wykonaną wyłącznie dla niej z drewna, które wbrew pozorom nie było
zwyczajne, ponieważ wykonane było z gałęzi dębu rosnącego w najstarszym spośród
wszystkich lasów, Szmaragdowej Kniei. Dawało jej to możliwość korzystania z
potężnych zaklęć ziemi, które były znane jedynie nielicznym użytkownikom magii.
Jej lazurowa sukienka zaczęła powiewać jak podczas wichru, gdy wypowiadając
zaklęcie, uderzyła kosturem o podłogę, ta zaś zaczęła się rozstępować pod
nogami Orków, wściekłe paskudy wpadły w niekończącą się przepaść, natomiast
Gnaak odskoczył zwinnie przed samą Donayę i powalił ją na ziemię. –Myślałaś, że
mnie zgładzisz Kwiatożerko? Nażryj się moim toporem, który strawił krew tysiąca
twoich sióstr!- Gnaak wykonał olbrzymi zamach toporem, po czym wymierzył w
głowę arcykapłanki i jednym solidnym cięciem dokonał dekapitacji. Jej głowa
odleciała na odległość kilkunastu stóp, natomiast powieki nie były zamknięte, a
z oczu wciąż wypływały łzy, które wciąż rozmyślały o tym, czy królowa przeżyje.
Donaya jeszcze przez chwilę widziała kryształ, w którym zamknięta była dusza
mroźnej Pani, tylko ona wiedziała, gdzie znajduje się cała potęga elfów, jednak
nie mogła nic już zrobić, uroniła jeszcze kilka łez, przypominających małe
odłamki diamentu, następnie zamknęła powieki, które już nigdy potem miały się
nie otworzyć.
Dumni Orkowie przejęli miasto mroźnych elfów, Gnaak rozkazał
zrabować co tylko się da oraz rozstawić wartowników, na wypadek gdyby elfy
wysłały jeszcze jakieś wojska. Wydał
również polecenie, aby ścigać wszystkie Kwiatożerki, wiele z nich uciekło do
Szmaragdowej Kniei, żeby poszukać tam schronienia, już nikt tak naprawdę nie
wiedział co stało się z Cathleen. Całe Królestwo Mroźnych Elfów, które niegdyś
było perełką precyzyjnej i niezwykle estetycznej architektury Elfów, stało się
mieszaniną gruzów i zgliszczy, nie było tam już nic, co mogło przypominać o
dawnej obecności Elfów z najwyższego rodu. Gnaak był niezwykle podniecony, w
przyszłości to on miał zostać przywódcą wszystkich hord, którym teraz przewodniczył
jego ojciec Gunshak, ogromny czerwonoskóry Ork, który nigdy nie rozłączał się
ze swoim umorusanym w krwi berłem w kształcie czaszki, a respekt jaki wzbudzał
pośród wojsk był nieograniczony i równać się mógł jedynie z wielkością jego
gigantycznych kłów, gdyż on jako pierwszy wśród wszystkich wodzów, zabił nie
byle jakiego smoka, ale matkę czerwonych smoków z północnych krain, która była
w trakcie wysiadywania jaj, a smoki w tym okresie są najbardziej agresywne i
gotowe zabić wszystko, co tylko pojawi się w pobliżu ich gniazda. Gunshak nie
wyszedł jednak bez strat, ponieważ w walce z czerwoną gadziną stracił swoją
lewą dłoń, dlatego też głowę smoczych odciął i wziął jako trofeum, zaś z jej
łusek wykonano dla niego zbroję, z którą nigdy się nie rozstaje. –Dobrze się
spisałeś Gnaaku! Przyniosłeś dumę wszystkim czerwonym łbom naszego rodu!
–krzyknął radośnie Gunshak. –Daj mi więcej kości do połamania i więcej krwi do
rozlewu ojcze! Warknął rozentuzjazmowany Ork. Ojciec wysłał go zatem dalej na
południe, aby spalić resztę wiosek i wybić ostatki Elfów, które skryły się w
Szmaragdowej Kniei oraz w Pajęczej Przełęczy, która należała już do terytorium
ludzi. Gnaak wyruszył wkrótce, nie mogąc doczekać się kolejnych mordów, które
przyniosłyby mu więcej sławy wśród całej hordy. Żaden z Orków nie spodziewał
się jednak, że wieść o ich zwycięstwie w Shaal Dun rozniesie się tak szybko
oraz, że miasto zostanie ponownie najechane. Wojska Orków były mocno osłabione,
poza tym nikt nie spodziewał się ataku, nie byli tego w stanie przewidzieć
nawet najmądrzejsi orkowi stratedzy, dlatego większość wojowników wyruszyła
razem z Gnaakiem na południe. Już trzy noce po opuszczeniu murów Shaal Dun
przez syna, Gunshaka obudziło trąbienie rogów i dźwięki bębnów wydawane przez doboszy.
Orkowi żołnierze szybko wzięli oręż w swoje paskudne łapy i wyszli poza mury
miasta, aby poznać i zmierzyć się z najeźdźcą. Wrogowie przeszyli ich wszelkie
oczekiwania, spodziewali się bowiem natarcia elfów, jednak nie mrocznych…
Liczba Mrocznych Ostrzy pięciokrotnie przewyższała wojska Orków w zamku. Mało
tego ziemia aż trzęsła się od kolosalnych kroków mrocznego Tytana – każda rasa
ma swojego tytana, starożytni zapisali w runach patronów każdej z rasy, którzy
za pomocą odpowiedniej magii przyzywani są w nagłych przypadkach, gdy potrzebna
jest pomoc opatrzności, szczególnie w momencie wojny, kiedy potrzeba
niesamowitej siły, która będzie mogła przesądzić o losach bitwy. Tytanem
Mrocznych Elfów była Arachne, matka trujących pająków, która w trakcie bitwy
potrafiła oplątać i unieruchomić wrogów,
a następnie zlecić swoim pajęczym dzieciom, aby zjadły nieszczęśników
powstrzymanych przez pajęczą matkę. Takim sposobem wojska Mrocznych Ostrzy
rozprawiły się z Orkami przy minimalnych stratach, Mrocznym przewodniczyła
Valessa, Władczyni Cieni z krainy Wiecznego Mroku. Była ona znana z niezwykłego
okrucieństwa, wrogów potrafiła torturować najróżniejszymi sposobami, bez
najmniejszego powodu, a jedynie dla własnej przyjemności i satysfakcji. Valessę
określano jako zupełne odwrócenie Cathleen, mimo że nie była ona
przedstawicielką rodu Leśnych Elfów, to jednak w jej sercu biło światło,
którego upiorna królowa całkowicie się wyzbyła, nawet Orki swoim okrucieństwem nie
mogły równać się z brakiem nawet najmniejszego współczucia wśród Mrocznych
Elfów. Gunshak wiedział, że siły ciemności zaraz dotrą do królewskiej komnaty,
którą sobie przywłaszczył. Valessa przekroczyła próg komnaty w towarzystwie
Arachne oraz swoich mrocznych dygnitarzy, potężnych czarnoksiężników władających
czarną magią opierającą się na wytwarzaniu bólu i cierpienia. –Nie spodziewałam
się, że ujrzę tu coś bardziej odrażającego od zniszczonych murów tego Królestwa
i tysięcy zwłok porozrzucanych dookoła tego miejsca, jednak widok twojej mordy
przekroczył wszystkie moje oczekiwania ty wstrętny Orku!- powitała go Valessa.
-Jak śmiesz zwracać się do mnie w ten sposób Ty pachnąca
krwistą wonią Kwiatożerko? Czego tu szukasz? Teraz ta kraina w całości należy
do Orków, a wy już nie możecie nic z tym zrobić! Rozprzestrzeniamy się jak
zaraza i nikt nie jest w stanie nas powstrzymać!
Valessa wyciągnęła sztylet wykonany ze smoczej kości,
przepełniony mroczną energią, przejechała nim po swojej dłoni, a z krwi która
wyciekała z jej dłoni namalowała na podłodze koło, a wewnątrz niego symbol
niezgrabnie przypominający oko. Stanęła na środku i wypowiadając nieznane słowa ujrzała wizję tego, co miało
miejsce trzy noce wcześniej.
Rozwścieczona Valessa uniosła rękę, kierując ją w stronę
Orkowego wodza i sprawiła że niewidzialna dłoń chwyciła go za szyje i dusząc
go, unosiła go nad podłogą. – Gadaj gdzie jest Cathleen! Wiem, że wy nędzne,
śmierdzące ścierwa jej nie zabiliście, a ja nie wyczuwam jej obecności w tym
miejscu, powiedz mi gdzie ona jest! – rzuciła nim o ścianę. Gunshak wstał i
otrzepał się, zarówno zdenerwowany jak i przytłoczony ogromną przewagą
Mrocznych wydusił z siebie słowa – Nie wiem o czym ty mówisz czarna
Kwiatożerko, ale gdy tu przybyłem nie było tu już żadnych pokrak
przypominających ciebie! – Szybko pochwycił swoje berło i już zmierzał w stronę
upiornej królowej aby zadać jej decydujący cios. Valessa zwinnie odskoczyła,
zmyliła swojego wroga w walce, wyciągnęła swój kościany sztylet, podbiegła do
Gunshaka i jednym zręcznym ruchem odcięła mu jego ostatnią dłoń okrutnie przy
tym rechocząc. –Hahaha! Ostrzegałam, abyś był grzeczny, teraz nie możesz już
walczyć. Mroczne Elfy są jedynymi, które zasługują, aby przetrwać! Naszym
zadaniem jest wyeliminować wszelkie pozostałe rasy, które tylko będą nam
przeszkadzały w dążeniu do dominacji nad wszystkimi krainami, a wy nędzne
plugawe trole, gobliny, czy czymże wy tam jesteście zginiecie jako pierwsi! –
Ponownie dzierżąc w dłoni swoją broń, wymierzyła ją w serce Orkowego wodza i
przebijając się przez jego twardy pancerz wykonany ze smoczych łusek, przebiła
również jego serce. Gunshak wykrwawił się bardzo szybko, gdyż serce biło mu
znacznie szybciej ze złości, która do samego końca nie opuszczała jego
paskudnej mordy. Z jego krwi namalowała na podłodze różne znaki, były one jej
potrzebne do wypowiedzenia zaklęcia, które zabroniłoby orkom wrócić z
południowej części Shaal Dun i w spokoju pozwolić jej nad rozmyślaniem co ma
zrobić dalej. Valessa wiedziała, że Cathlen żyje, jednak sama nigdy nie byłaby
w stanie przetrwać w dzikich krainach, dlatego Mroczna Królowa postanowiła, że
nie będzie przejmowała się jakimkolwiek zagrożeniem ze strony Mroźnej
Władczyni, zasiadła zatem na zakurzonym i zaplamionym krwią tronie, na którym
niegdyś zasiadała Cathleen i wydała polecenie, aby Mroczne Elfy zaczęły
odbudowywać Królestwo, tworząc nowa stolicę dla wojsk ciemności.
Cathleen stała mocno rozkojarzona, nie przypominała sobie
niczego co mogłoby pozwolić jej ustalić gdzie się znajduje, ani ustalić jej kim
są dwie osoby stojące przed nią. Powtarzała ciągle tylko imię Donaya?
Donaya?!... – Witaj! Jak się czujesz? – Powiedział młody mężczyzna stojący
naprzeciw Elfki, nie zwracając najmniejszej uwagi na wypowiadane przez nią
słowa, myślał że po prostu bredzi po tak długim czasie przebywania w krysztale.
-Gdz..Gdzie jestem? Kim wy jesteście? – Odparła Cathleen.
-Gdz..Gdzie jestem? Kim wy jesteście? – Odparła Cathleen.
- Ja jestem Lena, a to mój brat Tallos. W przyszłości będę
królową taką jak ty! – Krzyknęła mała blond włosa dziewczynka stojąca obok
chłopaka. – Co to ma znaczyć? Jak ja się tu znalazłam? - Tallos wziął Cathleen za rękę i razem z
Leną zaprowadził ją do pobliskiego strumienia aby mogła się orzeźwić i wysłuchać jego historii. – Nasz ojciec był
królem całej krainy Lianon, która dawno temu została napadnięta przez wojska
Orków, udało nam się wyprzeć ich daleko poza Pajęczą Przełęcz, i właśnie wtedy
podczas bitwy pod przełęczą…- -Zginęli
wasi rodzice?- Przerwała domyślając się Cathleen –
- Nie! Znalazłem kryształ, którym byłaś uwięziona!- Odparł
Tallos. –Wypadł jednemu Orkowi, gdy już wycofywali się przed nami w stronę
Wietrznych Skał, pewnie rozbili obozy wśród tamtych gór, więc teraz jest
bezpiecznie, a gdy są tak mocno rozbici nie stanowią nawet najmniejszego
zagrożenia.
-Dziękuję wam ogromnie za ratunek, jednak… Co stało się z
waszymi rodzicami? I skąd wiedzieliście jak obsługiwać monolit? Przecież to
starożytna magia, którą nie jest łatwo zrozumieć. – Rzekła Cathleen
- To dzięki naszej mamusi!- Krzyknęła Lena. –Tak, to prawda.
Nasza mama choć nie posiadała żadnych magicznych zdolności, to od zawsze
fascynowała się magią oraz wszystkim co jest z nią związane. To ona
wytłumaczyła nam jak działają monolity oraz do czego służą kryształy, mało tego
opowiedziała nam legendę najbardziej magicznych istot na świecie, Elfów!
Opowiadała, że podczas wojny która miała miejsce trzysta lat temu, w wielkim
Królestwie Mroźnych Elfów arcykapłanka zamknęła królową w krysztale, aby
uchronić ją od śmierci, niestety sama zginęła, a podczas gdy Orki plądrowały
zamek, kryształ ten zaginął, pewnie jeden z Orków nawet bez świadomości
przygarnął sobie kryształ, myśląc, że to kamień, a w rzeczywistości w krysztale
tym była zaklęta najpotężniejsza ze wszystkich Elfek, jednak niedługo po tym… -
Chłopak opuścił głowę i zaczął trząść się ze smutku i popłakiwać, Cathleen
spoglądała tylko na niego ze współczuciem, próbując wymyślić coś, czym mogłaby
go pocieszyć, chciała jednak dowiedzieć się więcej o historii, która miała
miejsce podczas jej fizycznej nieobecności i wtedy Lena zaczęła kontynuować
opowieść brata – Tą Elką jesteś ty! Mama mówiła, że gdy dobra magia jest
nieobecna to zaczynają dziać się złe rzeczy, niedługo po przegnaniu Orków, na
Lianon najechały całe armie Mrocznych elfów! Myślałam, że wszystkie Elfy są
takie śliczne jak ty, ale tamte wcale nie były! Nie miały takiej ślicznej
bladej cery ani jasnych włosów, a w ich oczach zamiast radości była tylko
krew. – Wtedy nasi rodzice zginęli, a my
uciekliśmy, dawno temu znaleźliśmy ten kamień podczas, gdy bawiliśmy się w
strumieniu, z początku myśleliśmy, że to tylko wielki głaz, ale jak tylko mama
opowiedziała nam o tych wszystkich dziejach, to wszystko zaczęło nabierać
nowego sensu – zebrał się na odwagę i dopowiedział Tallos. – Czy jest jakiś sposób, żeby uratować nasze
krainy? Wszystko wydaje się być takie stracone. – Cathleen zaczęła płakać nad
strumieniem. – Nie płacz! Musimy jak najszybciej dostać się do Szmaragdowej
Kniei. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele Elfów tam przetrwało! W lesie Elfy
były bezpieczne przed Orkami, nie były one w stanie im nic zrobić, bo las je
obronił. Udajmy się tam jak najszybciej. Elfy wiedzą, że zbliża się wojna.
Przygotowują się do walki, jednak jeśli one nie pokonają Mrocznych Ostrzy to
nikt inny Niezdowa tego zrobić, muszą cię zobaczyć! Gdy tak się stanie, to
wróci w nich nadzieja na powrót do tych dobrych czasów! Nie mamy na co czekać,
ruszajmy! –Po słowach Tallosa, Cathleen była zmotywowana, przypomniały się jej
ostatnie momenty przed zamknięciem w krysztale. W tym czasie nie odczuwała ona
zupełnie upływu czasu, mimo że Elfy żyją tysiące lat. Szli dość długo, jednak w
ciągu jednego dnia zdążyli już znaleźć się pod Pajęczą Przełęczą, nigdy czas
nie liczył się dla nich jak wtedy, po drodze mijali leżące na zboczu drogi
szczątki, przechodząc obok nich zakrywali oczy małej Leny, nie chcieli, żeby
była ona świadkiem tak okropnych widoków. – Pamiętajcie, żeby poruszać się
cicho i ostrożnie, dookoła zwisają pajęczyny, nie zaplatajcie się w żadną z nich, bo już nawet najmniejsze ruchy nici,
mogą obudzić straszliwe bestie zamieszkujące te przełęcz! – Ostrzegł przyjaciół
Tallos. Wszyscy przemierzali przełęcz z największą ostrożnością, każdy musiał
być czujny, bo miejsce to było pełne zwodniczych iluzji, które potrafiły
nakierować kogoś nieostrożnego na niebezpieczeństwo. Uwodząca wizja nie była
jednak potrzebna Lenie, która upatrzywszy pięknego świetlika nie mogła skupić
się na niczym innym, jak tylko na świetle bijącym od małego bajecznego owada, wpadła na szeroko rozstawioną pajęczą sieć i
zaczęła kręcić się i uderzać próbując oswobodzić się z pułapki, ale nić tkana
przez tamtejsze potwory byłą niesamowicie trwała i niemożliwe było łatwe
wydostanie się z niej. Wtedy z głębi mrocznych zakamarków wydostała się
monstrualny szary pająk, poruszał się zwinnie i bardzo szybko, sieć była jego
domem, a widać, że od dawna nie przyjmował gości bo wyglądał na naprawdę
wygłodniałego, Cathleen i Tallos podbiegli jak najszybciej do Leny. Chłopak
szybko wydobył miecz z pochwy, odciął sieć, która więziła Lenę i stanął do
walki z bestią. Pająk nie był najlepszym wojownikiem, przyzwyczajony był do
konsumpcji nieruszających się ofiar, a walka z bardzo zręcznym chłopcem była
dla niego nowością. Tallos bez problemu bronił się przed próbami ukąszenia go
przez pająka, wywijał mieczem i w pewnym momencie udało mu się odciąć dwie nogi
pająkowi, potwór pochylił się i ciężko było złapać mu równowagę. Cathleen i
Lena zaczęły rzucać w niego kamieniami, co rozwścieczyło go, ale pozwoliło na
odwrócenie jego uwagi. Monstrum zmierzało w kierunku dziewcząt, kiedy Tallos
niespodziewanie podbiegł do niego i wsadził mu miecz w tułów, pająk zaczął
obracać się bardzo szybko i resztkami sił ukąsił Tallosa z całej siły w
przedramię u ręki, w której dzierżył miecz. Pająk padł na ziemię wywołując
niezły grzmot, podobnie chłopiec, upadł na ziemię wypuszczając miecz z dłoni.
Cathlen podbiegła do Tallosa, zaczęła płakać nad nim i szlochać, Lena również
podbiegła do brata. – Dlaczego byłam taka bezmyślna, co ja najlepszego
zrobiłam, gdybym nie była tak zapatrzona w tego głupiutkiego owada to nic by
się nie stało mojemu ukochanemu braciszkowi! Tallosie proszę cię obudź się!
Proszę… - Lena przytuliła się do brata, a następnie położyła dłoń na jego
ranie, zaczęła ona świecić. Tallos powoli otwierał oczy a rana zaczęła goić się
bardzo szybko, po chwili nie było po niej ani śladu! – Lena! Ty go uzdrowiłaś!
Nosisz w sobie światło! Światło, które uzdrawia, leczy i pomaga! Masz w sobie
moc!- Radośnie wykrzyknęła Cathleen. Tallos wstał, schował swój miecz powrotem
do pochwy, przytulił dziewczyny i ruszyli dalej, tym razem zachowując całkowitą
ostrożność. Po chwili wyszli z Pajęczej przełęczy, byli bardzo zmęczeni ale
stąd do Szmaragdowej Kniei było już
dosłownie kilka kroków. Wchodząc do lasu Cathleen widziała swoje ulubione
kwiaty, księżycową arię, drobne rośliny przypominające róże, były jednak o
wiele mniejsze a ich płatki były błękitne i bardzo, bardzo delikatne, niczym
jedwab. Po chwili przyjaciele dostrzegli pierwsze domki elfów skryte starannie
między drzewami, podświetlone księżycowymi klejnotami, które dawały miłe dla
oka, jasne, białe światło. Domy były zbudowane z niezwykłą gracją, jakby
wyrzeźbione z drewna, elfy były niewiele mniejsze od ludzi, o jakieś jedną,
góra dwie dłonie. Wszystkie zebrały się wokół Tallosa, Leny i Cathleen. Nikt
nie mógł uwierzyć, że królowa przeżyła i poprowadzi armię do boju. Pozostał
jeden szczegół, wojska Mrocznych miały po swojej stronie Arachne, Tytana o
wielkiej potędze, Elfy nie dałyby sobie z nią rady, należało obudzić Arvesa,
patrona Mroźnych Elfów. Cathleen w tym celu wzięła ze sobą Lenę, dziewczynce
bardzo podobało się u Elfów, udały się do ołtarze wykonanego z błyszczących
odłamków wiecznego lodu, przypominających kryształ, w którym zamknięta była
władczyni. Przed ołtarzem było widać w oddali lodowe skały, mroźne góry które
otaczały Szmaragdową Knieję. Cathleen podeszła do ołtarza, po raz pierwszy
miała okazję, aby poznać swoją moc. Zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać obce
słowa, była to inkantacja, chwilę po tym, gdy królowa nie skończyła jeszcze
wypowiadać zaklęcia, lodowe skorupy zaczęły się łamać, ziemia zaczęła drżeć jak
gdyby miała się rozstąpić. Znad lodowych skał zaczęło wyrastać jedno skrzydło,
następnie drugie, w końcu ukazała się głowa i ogon, aż w końcu łapy i widoczna
już była cała sylwetka Arvesa, Mroźnego smoka, którego oddech był czystym
skondensowanym podmuchem zimy, posłuszny i całkowicie oddany Cathleen ruszył na
północ w kierunku Shaal Dun, Cathleen pospiesznie przybiegła z Leną i rozkazała
wojskom wyruszyć za Arvesem, armia mroźnych Elfek długo czekała na odzyskanie
swojego domu, teraz gdy po swojej stronie mięli Arvesa i Cathleen, wiedzieli, że zbliża się kres
Mrocznych Elfów. – Ruszajcie moje siostry! Dziś dopełnią się wszelkie
przepowiednie, będziemy walczyć do samego końca, nie pozwolimy światu pogrążyć
się w mroku! Idźcie i nieście ze sobą światło!- Krzyknęła Cathleen i razem z
Leną i Tallosem ruszyli na czele lodowej armii.
Valessa była przygotowana na to od wieków, całe królestwo
przekształciła w mroczną fortecę, która wypełniona była sługami mroku świetnie
przeszkolonymi i gotowymi do walki. Widać już było wojska Mroźnych Elfów.
Valessa nie mogła się doczekać kiedy jej sztylet zatopi się w sercu Cathleen i
spali jej blade ciało. –Zaczęło się!- Krzyknęła dumnie Valessa i wyszła poza
mury aby obserwować bitwę z bliska. – Idź Arachne! Pożryj ich wszystkich i
uwięź w swoich kokonach! Rozkazała swojemu Tytanowi.
Arves nadleciał z góry i jednym lodowym zionięciem zamroził
całe setki Mrocznych. Valessa była zdumiona potęgą tego Smoka. Nawet Arachne
nie była zdolna go pokonać, próbowała oplątać go swoją pajęczyną, jednak lodowy
strażnik bez problemu się z niej wydostał i powalił pajęczą matkę.
Wojska światła i ciemności walczyły ze sobą długo i krwawo,
Valessa miała dość widoku, jak jej wojska przegrywają ze znienawidzonymi
przeciwnikami, wyciągnęła swój sztylet i zaczęła krwawo mordować elitarnych
żołnierzy mroźnych elfów. Arves zaczął ziać w jej stronę, ta jednak uniknęła
podmuchu i błyskawicznie znalazła się za nim, wbila swój sztylet w jego łapę.
Smok jęknął z bólu i przewrócił się na bok, taranując przy tym żołnierzy obu
frakcji, gdy był powalony był już łatwym celem, Valessa dźgnęła go ponownie,
tym razem w skrzydło i drugą łapę, smok był obezwładniony, Cathleen nie mogła
dopuścić, aby wojska przegrały. Spojrzała się w kierunku Leny i Tallosa. Oni
wiedzieli już, że ona też pragnie wziąć udział w bitwie. –Cathleen nie możesz
tam iść! – Krzyknęła Lena. –Muszę tam iść! Inaczej nie damy rady. Wy tu
zostańcie, uważajcie na siebie- Powiedziała i ruszyła do przodu Cathleen. Od razu rzuciły się na nią wrogie wojska.
Cathleen nie bała się już niczego, stąpnęła mocno a z ziemi wyłoniły się lodowe
kolce, które zdziesiątkowały wroga. Valessa ją dostrzegła, zbliżyła się do
niej. – Nareszcie przyszła kolej na ciebie, po tobie już nic nie przeszkodzi mi
zostać królową jedynej słusznej rasy Elfów. Myślałam, że już zginęłaś, ale to
dobrze, że się myliłam, bo dzięki temu zginiesz teraz z mojej ręki!-
Powiedziała Valessa i rzuciła się w stronę Mroźnej Władczyni.
Próbowała uderzyć, ale chybiła, ponownie próbowała wbić
sztylet w Cathleen, jednak ta była dla niej za szybka. –Czasy mroku i cierpienia
już miały swoje miejsce, pora wprowadzić harmonię, od teraz to światło będzie
rządziło tymi krainami, a ty stoczysz się w nicość razem z mrokiem!- Warknęła
Cathleen, po czym skierowała swoją rękę na Valessę, która była zdezorientowana.
Cathleen zaczęła nucić pieśń, Arves usłyszawszy ją, zaczął odzyskiwać siły, zaś
Valessa została unieruchomiona. Od jej stóp zaczął obrastać ją lód, nigdy
wcześniej nie czuła się tak bezwładna jak teraz, została pokonana, nie była
skłonna już nic zrobić, mroczne wojska zostały rozbite a ich przywódczyni
zamieniła się w lodową figurę. Mroźne Elfy przejęły wielkie Królestwo,
odzyskały swój dom. Cathleen weszła do swojej sali tronowej, to wielki powrót
królowej, teraz kiedy jest silna, żadna siła nie zdoła pokonać światła. Cathleen
obiecała Tallosowi, że pomoże mu odzyskać krainę ludzi, którą również opanowały
Mroczne Elfy, tak też się później stało. Valessa została zamknięta w krysztale,
w którym niegdyś przebywała Cathleen, teraz z pewnością będzie ona pod kontrolą
Mroźnej Królowej i nie będzie w stanie już nikomu wyrządzić krzywdy. Lena
postanowiła zostać z Cathleen, zafascynowały ją Mroźne Elfy, a zdolności
magiczne, które posiadała, bardzo szybko się w niej rozwijały. Za jej oddanie
Cathleen uczyniła ją po pewnym czasie nową arcykapłanką, która razem z nią
miała pilnować porządku i harmonii. O mrocznych elfach słuch zaginął, kraina
odzyskała dawno utracony spokój. Nastały rządu ładu i harmonii, które pozwolą
poczuć się bezpiecznie każdej istocie w krainie. Pozwoli on na nowo zapanować
temu, co dobre. Będzie to czas, kiedy w tych krainach na nowo zaświeci światło,
które miejmy nadzieję już nigdy więcej nie zgaśnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz